#CzwartaPseudoWładza - Jak do tego doszło
Jakoś tak w 2019, jeszcze przed rozpoczęciem kampanii prezydenckiej, Aśka Fikołek z Wprost zaprosiła mnie na lunch do N31. Trochę byłem zdziwiony i dałem temu wyraz mówiąc, że przecież to knajpa Sowy, ale Aśka zbyła moją uwagę tym swoim cynicznym uśmieszkiem. Jezu, jaka ona jest durna.
Usiedliśmy w głębi, w salce oddzielonej szklaną ścianą, nakryte były 4 miejsca. Co też mnie zdziwiło, bo myślałem, że będziemy sami?
- Nie, nie będziemy sami. Od razu Ci odpowiadam, bo widzę, że się dziwisz, mamy ważny temat do obgadania i musimy to zrobić w większym, ale ścisłym gronie - Powiedziała Aśka
- Ok, ale tutaj? To miejsce jakoś za bardzo kojarzy mi się z podsłuchami. - Odparłem.
- Michaś, tutaj, bo piorun nie uderza dwa razy w to samo drzewo, nie. - Powiedziała, mrugając do mnie. - Poza tym, przecież to były nasze podsłuchy - zarechotała
- Kto będzie jeszcze?
- Zaraz zobaczysz. O już są.
Na chodniku, centralnie przed wejściem zatrzymało się rządowe BMW i wysiadły z niego 2 osoby. Bartek Kowno z MON i Michał Dworek. Weszli do środka, przywitali się z właścicielem, z którym zamienili kilka zdań, po czym weszli do nas, a właściciel zamknął szklane drzwi i zasunęły się grube zasłony, szczelnie oddzielając nas od całego świata, niczym puszyste drożdżowe ciasto oddzielające nadzienie pączka.
Usiedliśmy przy stole, wymieniliśmy kilka kurtuazyjnych zdań. Z Dworkiem znałem się świetnie. Nie jeden deal już razem zrobiliśmy, ale z Bartkiem Kowno, znałem się tylko z widzenia. Zresztą pamiętałem, że jeszcze za Kopacz chodził za nim kontrwywiad, bo miał dość mocne powiązania z GRU, czy inną ruską agencją. No ale nic to. Jak facet kieruje MON, to wiadomo, że to były jakieś bzdury, a nie powiązania.
Zamówiliśmy jedzenie i wino. Aśka robiła cały czas maślane oczy do Dworka, ale ten twardo nie zwracał na to uwagi. W końcu dała sobie spokój. Zaczęliśmy rozmowę. Właściwie zaczął Dworek.
- Poprosiłem Asię o zorganizowanie tego spotkania, bo temat jest delikatny, a nie możemy czekać. Za chwilę będziemy ruszać z kampanią Adriana. Jest chujowy, ale musimy go przepchnąć na 2gą kadencję. Obawiamy się, że TVP i dewianci od Ssakiewicza i mohery od Rydzyka, mogą nie wystarczyć. To będzie naprawdę wojna. Potrzebujemy zbudować zupełnie nową koalicję. Po to Wy jesteście nam potrzebni. Koalicję przyjaznych nam i w pełni współpracujących dziennikarzy. Nie zrepolonizujemy żadnych mediów, bo to nie Węgry, Polacy nie pozwolą, ale Bartek ma plan, który chcemy z wami omówić.
- Tak, dzięki Misza. - Powiedział Kowno i zaczął mówić.
- Asiu, jak wiesz, nie byłoby nas tutaj i nie, nie mówię o knajpie, gdyby nie pomoc Twoja i twoich kolegów i koleżanek przy odpowiedniej ekspozycji nagrań z restauracji, naszego gospodarza. - to powiedziawszy uśmiechnął się sam do siebie i podjął wątek. - Wprost zachowało się wzorowo, zgodnie z planem, dołączenie kolejnych dziennikarzy, było, jak efekt kuli śnieżnej. Zrobiliśmy piękną maskirowkę, a Polacy się w nią złapali i pięknie.
Teraz potrzebujemy jeszcze większej waszej pomocy. Ty i Michał, musicie wyselekcjonować dziennikarzy, którzy waszym zdaniem będą się nadawali do naszej koalicji, bo są uważani za niezależnych i w ich mediach mają silną pozycję. Będziemy ich wpuszczać do gry oczywiście stopniowo i nie wszystkich na raz. Część z nich będzie musiała nas krytykować, ale jak przyjdzie godzina 0 odbiorą instrukcje i będą postępować zgodnie z nimi. Wy musicie wytypować taką grupę.
Pomyślałem, że to żart, przecież to nierealne, co od razu powiedziałem
- To nierealne. Jak mamy przekonać np. takiego Krzyśka Skórowskiego z TVNu żeby pracował na dwa fronty? Przecież On się nigdy nie zgodzi. To żarliwy bogobojny katolik, o czym wiedzą wszyscy.
- Już nasza w tym głowa, żeby go przekonać do współpracy, jeśli powiecie że to ma być on. My potrzebujemy listę, chociaż po jednym nazwisku na redakcję. Resztę ogarniemy i zmontujemy wam grupę.
- No dobra - odpowiedziałem - ale przecież samymi dziennikarzami nie wygramy wyborów. Wiemy przecież że Adrian nie ma szans z Trzaskiem. Pewnie przerżnie w 1 turze?
- Nie, nie ma na to szans - powiedział Dworek. Po czym zapytał - Bartek?
- Ok, już można o tym mówić. Znaczy na razie my mówimy, a Wy się zastanowicie jak to ładnie sprzedać. Wprowadzamy do gry naszego człowieka. Znaczy on nie wie, że jest nasz, ale jest.
- Kogo? zapytałem.
- Kojarzycie tego ministranta i niedoszłego księdza z TVNu, co to jest konferansjerem w tym show z utalentowanymi?
- Tak Szymon, znamy się dobrze i lubimy. On się nie zgodzi pracować dla nas. Zresztą jaka miałaby być jego rola?
- To bardzo proste. Zostanie kandydatem na prezydenta i odbierze głosy Trzaskowi.
- Słucham???!!! - o mało nie wyplułem pączka, którego kelner przyniósł mi jakiś czas temu. - Jak to kandydatem na prezydenta??? Kto na niego zagłosuje???
- No jak to kto? ludzie. Przecież to idealny kandydat. Konserwatywny, a nie żaden tam lewak. Prosty chłopak z Białegostoku, a nie z Warszawki, no i dziennikarz, człowiek mediów, które go będą promować. Wy go będziecie promować.
- Kurwa, jak macie zamiar go przekonać do tej gry? - zapytała Aśka, bo nawet dla niej to wydawało się nieprawdopodobne.
- My nie będziemy go przekonywać. Paweł Gieryń, nasz człowiek, zresztą powiązany z Szymciem poprzez Opus Dei, podjedzie do niego i go przekona, że tak trzeba, że czas ratować Polskę itp. pierdoły. Szymon zapyta skąd kasa na kampanie i na nową partię, którą będzie musiał utworzyć, a która będzie odbierała głosy opozycji. Paweł zagwarantuje mu finansowanie.
- Skąd Paweł weźmie pieniądze, które nie będą powiązane z Wami?
- To jeszcze prostsze. Paweł jest współwłaścicielem funduszu, który jest właścicielem tej firmy windykacyjnej, co to się zrobiła taka afera. Mamy tam odłożone kilkanaście miliardów zł, właśnie na takie operacje jak ta. Wy musicie wyselekcjonować dziennikarzy i przekazać nam listę, a my zrobimy już resztę. - To powiedziawszy Bartek, rozparł się wygodnie i wypił całą szklankę wódki na raz.
- Dalej mam wątpliwości - powiedziałem - Nie chce mi się wierzyć, żeby nawet jak się to uda, albo raczej, tym bardziej jak się to uda, ktoś się nie zorientował. - Choćby taki Lis na przykład. On jest kurewsko dociekliwy.
- Lisem się nie przejmuj. Jak przyjdzie czas to się go odstrzeli. Mamy Kim - to powiedziawszy mrugnął do nas porozumiewawczo, a mnie przeszył chłód.
Bałem się go, im dłużej go słuchałem i obserwowalnym, tym bardziej nabierałem przekonania, że ten kontrwywiad jednak chyba nie chodził za nim bezpodstawnie. No ale powiedziałem za to tylko,
- Ok. Damy wam listę do końca tygodnia.
- Cпасибо товарищ, - powiedział Bartek, po czym wstał, uśmiechnął się do Aśki i powiedział
- до свидания i poszedł.
Siedzieliśmy jeszcze w trójkę przez chwilę i gadaliśmy o niczym, po czym każde z nas też zebrało się do wyjścia. Zanim ja wyszedłem, zatrzymał mnie szef kuchni i wręczając kartonowe pudełko powiedział
- Panie Michale, mam dla Pana prezent. Wiem, że Pan jest smakoszem, więc przygotowałem własnoręcznie tuzin pączków, każdy z innym nadzieniem. Życzę smacznego.
Podziękowałem i wzruszony wyszedłem. Zjem w domu pomyślałem.
Komentarze
Prześlij komentarz